Poniedziałek, 11 lipca
No i zaczął się drugi turnus. Nowe twarze, choć w mojej grupie jest kilka dziewczyn z pierwszego turnusu. Nazywamy się „Wesołe Jagódki”.
Są jeszcze „Dziewczyny jak maliny” (grupa pierwsza najmłodszych dziewczyn), „Uśmiechnięte” (grupa druga – średnie dziewczyny), „Kosmiczne dzieciaki” (grupa trzecia – dziewczyny i chłopaki), „Super Bohaterowie” (w skrócie SBJ – chłopcy z grupy czwartej), i „Krasnale Team” (chłopaki z grupy szóstej). Mamy swoje herby i okrzyki, którymi będziemy się codziennie witać podczas wspólnego spotkania. Jest też nowy hymn – śpiewany na melodię „Była sobie żabka mała”. Dziś dzień sportu – nabiegaliśmy się tak, że nikt nie czuje nóg. Najfajniejsze jednak było przeciąganie liny – śmiechu było przy tym co nie miara. Z dumą oznajmiam, że drużyna, w której byłam, zajęła pierwsze miejsce. We are the Champions!
Wtorek, 12 lipca
Ale sensacja! Archeolodzy znaleźli całą popielnicę, w której znajdują się prochy zmarłego blisko dwa tysiące lat człowieka oraz być może zachowane elementy ozdób, zapinek… I to wszystko stało się na oczach młodszych grup, którzy dzisiaj wyruszyli z wizytą do archeologów (my w tym czasie byliśmy na basenie). Ale mają szczęście! Pan, który odkopywał popielnicę, wyjmował ją bardzo ostrożnie. Nie rozpadła się, wobec czego mógł ją pokazać z bliska. Teraz z wielką starannością będą wyjmować to, co jest w środku, opisywać, rysować. Mam nadzieję, że podobnego odkrycia dokonają również wtedy, gdy moja grupa pojawi się na stanowisku.
Środa, 13 lipca
Dzisiaj trochę mokry dzień. Ponieważ padało przez całą noc, zmieniliśmy plany. Mieliśmy jechać do parku linowego, ale to żadna frajda wspinać się po mokrych linach i brodzić w mokrej trawie. Dlatego zostaliśmy na miejscu i zrobiliśmy sobie dyskotekę. Przedtem oczywiście dekorowaliśmy naszą salę balową, dzięki czemu szatnia zyskała nowy wygląd. Ale nie tylko tańczyliśmy, bawiliśmy się też w różne zabawy. Najśmieszniejszy był „kret”, który polegał na tym, że przechodziło się między nogami ustawionych rzędem zawodników. Nieskromnie przyznam, że we wszystkich konkurencjach pobiłyśmy chłopaków. Dziewczyny są the best! Młodsi wyprawili się na basen. I bardzo słusznie – w końcu jak mokry dzień, to trzeba iść na całość.
Czwartek, 14 lipca
„Sport, wycieczki i zabawa – w półkoloniach jasna sprawa!” – to fragment pierwszej zwrotki naszego hymnu. Oj sprawdza się to, sprawdza! Dzisiaj dzień wycieczkowy. My wyruszyliśmy do Muzeum Niepodległości – Cytadeli Warszawskiej, gdzie zwiedzaliśmy X Pawilon, poznawaliśmy dzieje walki Polaków o Niepodległość, mieliśmy lekcję muzealną. Młodsi pojechali sobie do kina na „Siedmiu krasnoludków i Królewnę Śnieżkę”.
Piątek, 15 lipca
Byliśmy w czasach Asterixa. Z tą różnicą, że nie w Galii, ale na miejscu – w Czersku. Okazało się, że na stanowisku archeologicznym, które dzisiaj odwiedziliśmy, znaleziono ślady właśnie z I w. p.n.e. Ściślej mówiąc archeolodzy znaleźli cmentarzysko z tego okresu. Tak, jak młodsi, my też oglądaliśmy popielnicę, ale nie byliśmy świadkami jej wydobycia. Ponieważ byłam u archeologów podczas pierwszego turnusu, mogłam przekonać się, jak szybko pracują. Przybyło jam grobowych (tak nazywała te doły jedna z pań), i został odwalony kawał ziemi. Dowiedzieliśmy się, że naukowcy kończą w tym roku swoją pracę na tym terenie – po 9 latach! Niesamowite.
Po powrocie tworzyliśmy dzieła sztuki – mieliśmy konkurs plastyczny, ktory będzie rozstrzygnięty w poniedziałek, ponieważ jurorzy – młodsze grupy – wyjechali do parku linowego i wrócą dopiero na zakończenie dnia. A w ogóle to mamy swoją galerię sztuki – prace konkursowe wiszą sobie na łączniku tak, że każdy może je podziwiać. Są w różnych stylach, ale chyba najwięcej jest abstrakcjiJ
W poniedziałek mamy Gigantów. Zastanawiam się, z czym wystąpić – tyle człowiek ma tych talentów, że nie wiadomo, który wybrać JJJ. Bardzo jestem ciekawa, czy chłopaki będą się prezentować – byłoby fajnie! Tymczasem trzeba jakoś przetrwać weekend – chyba już zaczynam się nudzić… Aby do poniedziałku!
18 lipca, początek ostatniego tygodnia półkolonii
Ale dużo talentów oglądaliśmy! Wprost trudno uwierzyć. Był pokaz jazdy na hulajnodze, żonglerka piłką nożną, kręcenie hula hopem, pokaz tańca (dziewczyny dosłownie stawały na głowie, żeby zadziwić publiczność!), recytacja, śpiew. Można było nawet usłyszeć kilka dowcipów w wykonaniu dziewczyn – kto wie, może w przyszłości któraś z nich stworzy własny kabaret? Z tego, co wiem, jurorzy nie mieli łatwego zadania. W ogóle dzisiejszy dzień był dniem konkursów. Zaczęło się od tego, że młodsze grupy oceniały nasze prace konkursowe z piątku. Strasznie byliśmy ciekawi, kto wygra. Wyniki poznaliśmy po obiedzie – razem z wynikami konkursu talentów. Ponadto śpiewaliśmy nasz hymn i uczyliśmy się nowych zwrotek ułożonych przez kolejne grupy. Śmieszna była ta, którą wymyśliły „Kosmiczne Dzieciaki”: „Park linowy na nas czeka re re kum kum, re re kum kum, krzyki słychać już z daleka re re kum kum bęc! Grill dla wszystkich rozpalony re re kum kum, re re kum kum, każdy jest już okopcony re re kum kum bęc!”. W sumie to wszystkie zwrotki są fajne, w piątek zamierzam napisać cały hymn – tak na wieczną pamiątkę.
Wtorek, 19 lipca
Szajbus jest bardzo sympatycznym i bardzo psotnym psem przysparzającym swoim właścicielom wielu kłopotów. Jednak w pewnym momencie staje się bohaterem – ratuje życie pingwinom żyjącym na wyspie niedaleko pewnego miasteczka, a dzięki temu strażnicy wyspy mają nadal pracę… Tak w wielkim skrócie wygląda akcja filmu, który dzisiaj obejrzeliśmy. Podobno film oparty jest na faktach – historia wydarzyła się naprawdę w Australii. Nieprawdopodobne. I film też był nieprawdopodobny – i śmieszny i wzruszający… Młodsze grupy miały dzisiaj czas na zabawę (podziwialiśmy później kredowe malunki na chodniku). Były też na Mariankach w Muzeum ojca Papczyńskiego. Oj, trochę się nachodziły…
Środa, 20 lipca
Nareszcie zrobiło się ciepło i słonecznie, bo ostatnio pogoda zbytnio nas nie rozpieszczała. Taki dzień jak ten najlepiej nadaje się na wyjazd na plażę. No to pojechaliśmy. W zupełnie nowe miejsce – do Garwolina na Kąpielisko Mamut. Było super – olbrzymia plaża, boiska do gry i czyściutka woda. Przeżyliśmy akcję ratunkową. W pewnym momencie oddalił się od brzegu i wkrótce zniknął za trzcinami… dmuchany delfinekJ. A ratownicy nic! Pewno myśleli, że delfin – jak to delfin – musi trochę popływać. Łukasz i Mikołaj (właściciele stwora) omal się nie popłakali z rozpaczy. Na szczęście jeden z wychowawców wskoczył na rower (oczywiście wodny) i przyholował krnąbrnego zwierza. Fantastyczny dzień. Młodsze grupy pojechały natomiast do Warszawy do Muzeum Niepodległości. Oprócz zwiedzania Cytadeli i X Pawilonu, obejrzały film o Ignacym Paderewskim i miały spotkanie z reżyserem filmu. I ich nie minie przyjemność pobycia na kąpielisku – jadą jutro. Mamy nowy konkurs – tym razem można przygotować się do niego w domu. Chodzi o to, żeby napisać wiersz o najfajniejszym dniu na półkoloniach. A jeśli tych dni było kilka???
Czwartek, 21 lipca
„Od ziarenka do bochenka” – tak w wielkim skrócie można nazwać nasze dzisiejsze warsztaty w ośrodku Hop Sasa w Józefowie. Nasze to znaczy grupy IV, V i VI. Poznawanie historii chleba zaczęliśmy od nauki rozpoznawania różnych zbóż – o niektórych nawet nie słyszeliśmy! Uczyliśmy się też mielić zboże na żarnach, a potem zabawiliśmy się w piekarzy – wygniataliśmy ciasto, z którego formowaliśmy bochenki. I do pieca! (bochenki, nie myJ). Pani śmiała się, że jeśli mamy jeść to, co sami wypieczemy, możemy szybko schudnąć… Chyba jednak nie było tak źle.
Grupy I, II i III pojechały na plażę. Pękaliśmy rano ze śmiechu, kiedy młodsi szli do szkoły – niemal każdy obładowany był czymś dmuchanym – kołem, materacem… Nie zabrakło oczywiście i delfina – ciekawe, czy powtórzyła się wczorajsza akcja ucieczki delfina?