30 czerwca, w pierwszy dzień wakacji rozpoczęliśmy w naszej szkole półkolonie letnie organizowane w ramach akcji „Lato w mieście”. Zachęcamy do poznawania wydarzeń z kolejnych dni półkolonii
Z pamiętnika młodszego półkolonisty
30 czerwca 2014
Dzisiaj rozpoczęły się półkolonie letnie. O 9:00 w sali gimnastycznej miało miejsce oficjalne rozpoczęcie półkolonii, którego dokonał Burmistrz naszego miasta Pan Dariusz Zieliński oraz Wicedyrektor szkoły Pani Jolanta Skolimowska. Jesteśmy podzieleni na 6 grup, po 15 osób każda grupa. Nie znałem wszystkich z mojej grupy, ale po dzisiejszym dniu stwierdzam, że trafiły mi się fajne dzieciaki. Graliśmy dzisiaj w gry bez prądu – planszowe, w karty i inne. Najbardziej spodobały mi się kości marsjańskie, choć z początku trudno było mi się połapać, o co w tym chodzi. Inne grupy miały zajęcia taneczne, chłopaki grali w piłkę na orliku. Rysowaliśmy też herby swoich grup, po obiedzie każda grupa prezentowała herb i swoją nazwę. Były prześmieszne: „Szalona 15”, „Rozbrykane Baranki”, „Kolorowa 15”, „Radioaktywni”, „Scooby Doo i Tajemnice Półkolonii”, „Wschodzące Słońce”. Czuję, że kolejne dni będą fajną zabawą.
1 lipca 2014
Drugi dzień półkolonii rozpoczęliśmy od odśpiewania hymnu – ale nie państwowego, tylko naszego półkolonijnego. „Oj będzie, będzie się działo, będziemy grać i pływać i trenować ciało! Oj będzie, będzie zabawa, będą wycieczki, rajdy i ognisko też!” . Aż mury szkoły zadrżały od naszego gromkiego śpiewu. Jeszcze przed śniadaniem mieliśmy chwilę szaleństwa na placu zabaw i orliku. Potem, zgodnie z treścią piosenki, były i wycieczka i rajd. Moja grupa pojechała do Muzeum 2 Korpusu w Józefowie na wojskowy piknik. Strzelaliśmy z rewolweru, karabinu typu kałasznikow (strasznie ciężki i trudno w cokolwiek trafić), jechaliśmy wojskowym ambulansem, w którym okropnie trzęsło, poznawaliśmy elementy stroju i uzbrojenia żołnierza alianckiego z czasów II wojny światowej, a nawet siedzieliśmy w czołgu! Podobno w tym czasie grupa IV, V i VI wyprawiły się na rajd do lasu i budowały piaskowe zamki – nas czeka to w najbliższy czwartek. Tymczasem nie mogę doczekać się jutrzejszego dnia i wyjścia na basen…
2 lipca 2014
Przed śniadaniem spisywaliśmy kontrakt. To taki rodzaj umowy, w której ustaliliśmy sobie zasady. Każdy z nas zobowiązał się do ich przestrzegania. Trzeba o nich pamiętać, dlatego nasze kontrakty zawisły w widocznym miejscu wzdłuż korytarza łącznika. Po śniadaniu nadszedł ten wyczekiwany przeze mnie moment – wyjście na basen i ponad dwie godziny wodnego szaleństwa. Pani śmiała się, że od zjeżdżalni wytrą mi się kąpielówki. Na szczęście nic takiego się nie stało. Zabawy i pływanie sprawiły, że wszyscy mieliśmy wilczy apetyt, zjadłem 3 dokładki zupy i drugie danie (mama byłaby zdziwiona, gdyby to widziała). Trochę zazdroszczę starszakom – dzisiaj pojechali do parku linowego. Świetnie się bawili wspinając się po trasach. Słyszałem, że jeden chłopak z najstarszej grupy – Wiktor – przeszedł najtrudniejszą trasę! Pocieszam się, że park linowy czeka nas w piątek. A to już niedługo.
3 lipca 2014
To była gigantyczna piaskownica! Zaraz po śniadaniu wyprawiliśmy się do lasu. Pani powiedziała, że pójdziemy w takie miejsce, gdzie jest trochę czystego piachu i będziemy bawić się w piaskowych budowniczych. Trochę – pani naprawdę przesadziła. Gdy zobaczyłem te ogromy piachu, poczułem się jak na pustyni. Od razu z kumplem zabraliśmy się do budowania potężnej twierdzy. Dziewczyny tez budowały –żółwie, lwy. Nawet nieźle im to wyszło. Po obiedzie minęliśmy się ze starszakami. Byli w Józefowie – tam, gdzie my we wtorek. Strasznie przeżywali wejście do czołgu i strzelanie z karabinu – zupełnie tak, jak my. Podobno dziewczyny piszczały, gdy jechały wojskową karetką (oczywiście teraz będą zaprzeczać). Aż trudno mi uwierzyć, że kończy się pierwszy tydzień półkolonii…
Sobota, 5 lipca 2014
Aż trudno mi w to uwierzyć, ale wczoraj padłem jak niemowlak i to prawie zaraz po przyjściu z półkolonii do domu. Chłopaki ciągnęli mnie na dwór, a ja po prostu nie miałem siły. Pewnie były to skutki pobytu w parku linowym – niesamowite przeżycie! Bałem się jak nie wiem co, ale wszedłem na trasę. I pomyśleć, że kiedyś chciałem być Tarzanem… Przekonałem się na własnej skórze, co to znaczy wspinać się, mając do dyspozycji tylko liny i deseczki, które ciągle się bujają. Kiedy już pokonałem całą trasę i stanąłem twardo na ziemi, byłem z siebie niebywale dumny. Trochę trzęsły mi się nogi i ręce, ale wcale nie ze strachu. Pani stwierdziła, że to wynik długotrwałego wysiłku. Starszaki miały zawody sportowe i konkurs plastyczny. Dla najlepszych sportowców były nagrody, konkurs ma być rozstrzygnięty w poniedziałek. A dziś sobota – z jednej strony to dobrze, ale tak właściwie mógłby być już poniedziałek.
7 lipca 2014
Wytańczyłem się za wszystkie czasy. Dzisiaj po śniadaniu mieliśmy warsztaty taneczne, które prowadziła jedna z wychowawczyń grup (dowiedziałem się, że jest instruktorką aerobiku i fanką jakiejś zumby). Z początku bałem się, że będzie to raczej coś typowego dla dziewczyn, ale myliłem się – na szczęście. Układy, których się uczyliśmy, łączyły taniec ze sportem. Było fajnie. Starszaki miały czas na „gry bez prądu” – grały tak zapamiętale, że zeszło im się prawie do obiadu. Potem była burza. Bezpieczni – w szkole – nadsłuchiwaliśmy uderzeń piorunów i … w najlepsze wcinaliśmy sobie obiad. Po obiedzie mieliśmy zajęcia w grupach – rozmawialiśmy na temat bezpieczeństwa w Internecie. Właściwie dopiero dzisiaj uświadomiłem sobie, że na tych portalach, na których poznajemy różnych znajomych, trzeba zachować szczególną ostrożność. Na przykład nie należy podawać swojego adresu, danych.
Mieliśmy rozstrzygać konkurs plastyczny, ale nie wszyscy dokończyli swoje rysunki. Pani mówi, że niektóre z nich są dziełami sztuki nowoczesnej – nie do końca jestem pewny, czy to pochwała, czy wręcz przeciwnie. A jutro… Wilga! I Wodny Park Rozrywki!
8 lipca 2014
Słońce, plaża, woda, zabawy… zabawy, woda, słońce, plaża… i tak w kółko – tak w skrócie wyglądał dzisiejszy dzień. Byliśmy w Wildze całą bandą – to znaczy wszystkie grupy pojechały do Wodnego Parku Rozrywki. Było wspaniale. Gdyby nie pani, która co chwila wołała do nas, byśmy smarowali się przeciwsłonecznymi kremami, wcale nie wychodziłbym z wody. Bawiliśmy się w okręt, graliśmy w piłkę, zjeżdżaliśmy z gigantycznej zjeżdżalni. W pewnym momencie straciłem orientację i zaczęło mi się wydawać, że jesteśmy nad morzem. Omal nie spróbowałem wody, czy przypadkiem nie jest słona! To był chyba mój najfajniejszy dzień.
9 lipca 2014
Zostałem prawdziwym półkolonistą. Na znak przyjęcia do grona uczestników półkolonii wypiłem łyżkę czegoś niebywale słonego i ostrego oraz zostałem polany obficie wodą. Nazywa się to chrztem. Cała akcja toczyła się w parafialnym ogrodzie. Później mieliśmy sportową półkoloniadę, a starszaki poszły na basen. Wybieraliśmy też najładniejsze rysunki w naszym konkursie plastycznym – każdy mógł zagłosować na jeden rysunek. Wyniki będą pewnie ogłoszone jutro. Rozmawialiśmy też dzisiaj o tym, jak zachować się, gdy czujemy się zagrożeni, albo gdy zaczepia nas ktoś obcy. Ustaliliśmy nawet listę odpowiedzi – pani określiła je jako wymijające. A jutro czeka nas wycieczka do kina, będzie super.
10 lipca 2014
Dzisiaj pojechaliśmy do Cinema City Bemowo na interaktywny seans „Królestwo zwierząt”. Nie bardzo wiedziałem, co to znaczy „interaktywny” a trochę wstydziłem się pytać. Szybko jednak domyśliłem się, o co chodzi. Przechodziliśmy z sala do sal i uczestniczyliśmy w seansie. Były ćwiczenia polegające na naśladowaniu głosów zwierząt, quiz, sala wyobraźni… w quizie ze starszaków Zuzia Krzemianowska zajęła I miejsce a Basia Komosa II miejsce, z młodszych najlepsze były Matylda Chojczak (I miejsce), Oliwia Skwarecka (II miejsce) i Zuzia Chołuj (III miejsce). Dziewczyny dostały pamiątkowe dyplomy. Najfajniej było w sali ruchu, w której odbyliśmy podróż w głąb oceanu – opryskała nas woda, fotele się ruszały – niesamowite wrażenie! Sporo dowiedziałem się o świecie zwierząt i o niebezpieczeństwie zagrażającym zwierzętom ze strony człowieka. Niesamowity był film o ludziach, którzy ratują ginący gatunek orangutanów, a maleńkie orangutany są takie piękne! (duże już trochę mniejJ). Przed budynkiem kina zrobiliśmy sobie zdjęcie – cała półkolonia. Pani powiedziała, że to takie pamiątkowe, bo jutro ostatni dzień. Szkoda, że nam o tym przypomniała…
11 lipca 2014
Jutro jadę do babci. Niby się cieszę, ale… czegoś jednak będzie mi brakowało. Półkolonii. Dzisiaj był ostatni dzień. I to było strasznie denerwujące, bo co chwila ktoś nam o tym przypominał. Po śniadaniu poszliśmy do kina, odbył się tam półkolonijny „Mam talent”. Trochę żałowałem, że się nie się zgłosiłem (a mama tak mnie do tego namawiała!), ale trudno. Słuchaliśmy śpiewów i recytacji, oglądaliśmy taniec i żonglerkę piłką nożną. Po obiedzie było najfajniej. Ogłoszono wyniki „Mam talent” i konkursu plastycznego, wręczono nagrody i dyplomy. Wszyscy dostaliśmy upominki. Pani powiedziała, że te pamiątki mają nam przypominać ten wspólnie spędzony czas. Zapamiętałbym te półkolonie nawet bez upominku…